Luty to jakiś absurd!
Byłam przygotowywana na chłostający deszcz. Na wszechogarniające zimno. Na wielką depresję. A tymczasem ten najkrótszy miesiąc w roku postanowił zrobić sobie psikusa w Londynie i przyprowadzić ze sobą panią wiosnę… Bynajmniej nie narzekam. Kocham słońce i uwielbiam jak zaszczyca nas swoją obecnością. Daje mi to mnóstwo energii do działania, podnosi na duchu i woła: „Hej Ty, zostaw ten komputer, weź wyjdź na spacer!„.
Chyba nie tylko ja czekam na wiosnę.
Okazuje się, że to zdjęcie z Instagrama zebrało najwięcej lajków w lutym. A zrobiłam je dosłownie pod moim blokiem! Pan mąż mnie oświecił, że rosną już krokusy!
To niesamowite, ile pozytywnych emocji może przynieść taki promyk słońca, mały kwiatek, kawałek trawnika czy świeżego powietrza. Ma się ochotę działać, biegać, pływać, tańczyć, śpiewać, sprzątać i ZMIENIAĆ. Słoneczno-kwiatowa kąpiel powinna być stosowana na terapiach!
LUTY – polecajki miesiąca
NAJWIĘKSZE WYDARZENIE MIESIĄCA TO…
Ograniczanie cukru. Czułam, że pochłaniam za dużo słodyczy ostatnio. Zawzięcie starałam się to ignorować i nie chciałam się przyznać przed samą sobą, że czekolada namąciła mi w głowie. Wiecie, że ja potrafiłam wychodzić spóźniona do pracy i codziennie kupować sobie rogaliki czekoladowe na śniadanie? A potem coś słodkiego w przerwie na lunch i po ciężkim dniu pracy – taka nagroda. W końcu powiedziałam DOŚĆ.
Oczywiście sama z siebie nie potrafiłabym odstawić słodyczy. Potrzebowałam silnego bodźca do działania. Dlatego właśnie zaczęłam szukać w sieci jakiegoś interesującego i przekonującego filmu dokumentalnego na ten temat. Tak właśnie trafiłam na „Cały ten cukier”. Główny bohater przeprowadził na sobie eksperyment i postanowił jeść dziennie… ponad 40 łyżeczek cukru (występującego w gotowych produktach). Najciekawsze jest to, że wcale nie postanowił wprowadzić do swojej diety więcej słodyczy. Zamiast tego, pił dużo słodzonych napojów i jadł więcej przetworzonych produktów.
Do czego zainspirował mnie film?
Po tym filmie zaczęłam zwracać zdecydowanie większą uwagę na etykiety produktów i bardziej świadomie wybierać to, co jem. To niesamowite, jak nasz mózg próbuje nas zmusić, żebyśmy sięgnęli po tą czekoladę czy batonika. Fabuła filmu opowiada właśnie o tym, jak taki cukier działa nie tylko na nasze ciało, ale też na psychikę. Przez to, że całość skupiona jest wokół historii jednego bohatera – film nabiera bardziej personalnego charakteru.
Każdy powinien się edukować w takich tematach, bo niestety, ale wielkie koncerny spożywcze nam nie powiedzą, co jest zdrowsze, a co nie bardzo. Nie widzimy szczerbatych nastolatków z batonikiem, tylko szczęśliwe dzieci z czekoladką. Nie widzimy kobiet z nadwagą, reklamujących napoje gazowane, tylko szczupłe, wysportowane modelki…
CZYTAM…
… Małą Księgę Spokoju czyli „Odstresownik” Joanny Nogaj. Stres był dla mnie bardzo ważnym zagadnieniem w styczniu i pisałam wam już o tym wcześniej.
Bardzo spodobała mi się książka Joasi, traktuję ją jako prawdziwą przystań relaksu, pełną kreatywnych zadań do wykonania. Bardzo często pojawiają się tu pytania, które zmuszają mnie do przemyśleń na temat mojego życia. Odpowiadam sobie na nie na oddzielnych kartkach i wrzucam je do książki. Dzięki temu będę miała pod ręką prawdziwą skarbnicę wiedzy… o sobie i swoich marzeniach.
Dodatkowo sporo treści porusza się wokół medytacji i sztuki uważności, której tak brakuje nam, ludziom XXI wieku – zabieganym, zamyślonym, zarobionym.
Każda strona jest pięknie zaprojektowana graficznie i zawiera mnóstwo kolorowych i optymistycznych grafik. Od samego patrzenia nabieram jakiegoś takiego spokoju i wewnętrznej radości – może dlatego, że jestem grafikiem? 😀
Jeśli ktoś potrzebuje się chwilkę zatrzymać, wyciszyć i zrelaksować, polecam lekturę. Ja tego potrzebowałam i odnajduję w niej naprawdę wiele pozytywnej mocy.
SŁUCHAM…
…Pani Swojego Czasu. Ja wiem, że ja już o niej trajkotałam w styczniu. Nie mogę przestać chłonąć od tej kobiety wiedzy. Ola Budzyńska ma takiego „pałera” i moc do działania, że z powodzeniem zaraża tą energią innych. Ja też dałam się zarazić.Dzięki niej zmieniam, tworzę, pracuję, wymyślam i poprawiam swoje życie. Jeśli jeszcze jej nie znacie, koniecznie ją odwiedźcie! W każdym miesiącu Pani Swojego Czasu zaprasza na darmowe Webinary, w których dzieli się swoją historią, przemyśleniami i sposobami na rozwój, związany z organizacją czasu i nie tylko.
Jeśli nie byliście na jej ostatnim Webinarze – który był po prostu PETARDĄ cennych informacji, możecie to nadrobić i obejrzeć tutaj. Lub zapisać się na jej Newsletter, żeby nie przegapić kolejnych spotkań online!
OGLĄDAM…
…anime.
Zaciekawiona tematami o tym, co dzieje się w naszym organizmie, oglądam anime „Komórki w pracy!/Cells At Work!”.
To jest przezabawna seria krótkich animowanych odcinków, która pokazuje jak pracują białe i czerwone krwinki, płytki krwi i wszelkie inne komórki w naszym ciele. Są też nasi odwieczni wrogowie, czyli komórki rakowe, bakterie i wirusy. Najlepsze jest to, że wszystko to, co jest przedstawione w serialu, dzieje się naprawdę w naszych organizmach. Oglądając to z Panem Mężem, nie mogliśmy wyjść z podziwu jak rozbudowaną, inteligentną i pracowitą armię komórek mamy w naszym ciele.
INSPIRACJA MIESIĄCA:
Doodle książka PIC CANDLE! Ja pokochałam tą pięknie ilustrowaną lekturę od pierwszego wejrzenia. Myślałam, że oczy nie mogą się cieszyć tak dosłownie, ale moje autentycznie się uśmiechają, kiedy widzą takie rysunki.
Choć w lutym nie miałam tyle czasu na rysowanie, w marcu bardzo chciałabym wrócić do doodli. Może nawet stworzyć jakieś wspólne wyzwanie na Instagramie. Co o tym myślicie?
UCZĘ SIĘ…
… odpoczywać.
Pewnego dnia, leżąc na mojej ulubionej pufce, zabrałam się za czytanie książki. Zaczęłam nagle odczuwać jakieś takie napięcie. Pomyślałam, że chyba powinnam zająć się czymś innym, a nie tak sobie leżeć. Na przykład sprzątaniem, pracą na blogu, pracą nad projektami, a może w ogóle zmianą siebie na lepsze. Przecież nie jestem chora i obolała. Wieczór taki krótki, doba jeszcze krótsza odkąd jest się dorosłym. Może ja marnuję czas?
Ten kto miał kiedykolwiek podobne odczucia, wie o czym mówię.
To nie do końca pracoholizm, to raczej brak umiejętności odpoczywania. Takie nakręcanie się w kółko. W tym miesiącu staram się zwolnić. Wypracować sobie rytuał poranka i wieczora, nauczyć się czerpać radość z odpoczynku bez wyrzutów sumienia.
CO ZREALIZOWAŁAM W LUTYM?
- Byłam w londyńskim – Imperial War Muzeum. Dałam się przekonać do rozmowy o historii mojemu mężowi, który uwielbia o tym opowiadać!
- Spisałam swój biznesowy mini plan, który zamierzam wdrażać małymi kroczkami
- Odstawiłam cukier na 30 dni, żeby być bardziej świadomym konsumentem i walczyć ze swoim nałogiem
- Spędziłam Walentynki z Panem Mężem na lodowisku i pierwszy raz jeździłam na łyżwach figurowych!
- Stworzyłam dla Was mega wypasioną listę wszystkich spraw do załatwienia przed ślubem!
CZEGO NIE ZREALIZOWAŁAM W LUTYM?
- W lutym całkiem olałam ćwiczenia i rozjechał mi się plan ćwiczeniowy.
- Nie ogarnęłam planowania posiłków, co skutkowało tym, że jadłam dość często na mieście.
- Od jakiegoś czasu chodzą za mną gruntowne porządki w mieszkaniu – nie potrafiłam się jeszcze do nich zmotywować w tym miesiącu. Ale czuję, ze jestem coraz bliżej! Po obejrzeniu odcinków z Marie Kondo, przynajmniej w szafie udało mi się trochę poukładać!
W MARCU CHCIAŁABYM…
- Więcej ćwiczyć. Dla siebie, dla ducha, dla ciała.
- Zaplanować posiłki.
- Odgracić mieszkanie i wyrzucić całą masę zbędnych rzeczy.
Tyle. I aż tyle. To chyba trochę brzmi jak takie wiosenne porządki. Mam nadzieję, że marzec pozazdrości lutemu i da nam wszystkim dużo słonecznej energii do działania. I jeszcze więcej inspiracji!
Jakie są Wasze plany na marzec? 🙂
doodle obrazkidoodle zdjęcialutypodsumowanipodsumowanie miesiącapolecajki miesiąca