Wiem, wiem. Za oknem mamy właśnie totalnie jesienną zawieruchę i wszystkie możliwe odcienie szarości w powietrzu, a ja – umówmy się – wyskakuję z tematem ni z gruchy ni z pietruchy. No, ale widzisz. Chciałabym choć trochę pokolorować Twój jesienny dzień kilkoma magicznymi wspomnieniami z wakacji. Nie zajmę Ci dużo czasu. Co najwyżej opowiem kilka śmiesznych historii, co się prawie rozwodem skończyły i kupą śmiechu.
Chyba nie muszę mówić, że najlepszym pomysłem na rozpogodzenie ciemnej, szarej i okropnie zimnej jesieni jest planowanie kolejnych wakacji na przyszły rok? Jeśli nie byłaś nigdy w Lizbonie, może zapalę w Tobie tą małą iskierkę, która wybuchnie wkrótce gorącym pragnieniem podróży w nieznane!
Przekonajmy się. 🙂
Niedawno pisałam Ci o leniwej Majorce i pięciu rzeczach, które KONIECZNIE trzeba tam zrobić. Ale oprócz Majorki, spędziliśmy bardzo intensywny i pełen niezwykłych przygód tydzień w mojej Lizbonie. Piszę „mojej”, bo ja się tam czuję zupełnie jak u siebie. Prawie cztery lata temu wyjechałam tam z przyjaciółmi na sześciomiesięczną wymianę studencką ERASMUS, którą Ci tutaj na blogu bardzo często relacjonowałam. Wiedziałam, że muszę tam wrócić. No i wróciłam. 🙂
Dzisiaj, po latach, będzie trochę z innej perspektywy. Opowiem Wam, na czym naprawdę warto się skupić, odwiedzając to miasto tylko na kilka dni. Przedstawię Ci moje 3 pomysły na Lizbonę, które według mnie – trzeba po prostu zobaczyć. Powiem Ci jakie są moje ulubione plaże, gdzie warto się zgubić, a gdzie można pojechać na ciekawą jednodniową wycieczkę poza miasto.
To co, zaczynamy?
1. ALFAMA
Alfama to jedna z najstarszych dzielnic Lizbony, To takie miejsce, gdzie trzeba się wybrać i po prostu zabłądzić. Wyłączyć nawigację. Eksplorować. Odkrywać. To chyba jedyny kawałek Lizbony, gdzie zachowała się lokalna kultura. 🙂 Mogłabym tam spacerować codziennie. Słuchać melancholijnej muzyki Fado i zachwycać się każdą wąską uliczką oraz wyjątkowymi kamieniczkami.
Od razu jednak muszę Cię ostrzec! Nasza przygoda w Alfamie skończyła się prawie rozwodem! Wszystko za sprawą wszechobecnych schodów, które mogą przerazić kogoś, kto na co dzień wykonuje tylko przysłowiowe „6 000” kroków dziennie. Mój mąż prawie zemdlał jak zobaczył jakimi ścieżkami go prowadziłam na jeden z punktów widokowych. Schody, a za schodami kolejne schody i jeszcze więcej schodów. Niektóre wydają się nie mieć końca, choć według mnie – to tylko dodaje temu miejscu uroku. Nie bez powodu, mieszkając 6 miesięcy w Lizbonie miałam piękne, smukłe nóżki – nie potrzeba żadnej siłowni! 🙂
Wracając do naszej prawie rozwodowej historii – wszystko udało się załagodzić, bo wynagrodziłam mężowi trud wędrówki – pięknymi widokami na miasto, na które wpatrywaliśmy się podjadając Pasta del Nata (tradycyjne ciastka Portugalii) i moje ulubione czekoladki Schogettena. A z powrotem… Z powrotem są już przeważnie schody w dół (na szczęście!). 🙂
Miradouro de Santa Luzia
Zaglądając do Alfamy – warto pokusić się o zobaczenie nieopodal punktu widokowego (których w Lizbonie jest mnóstwo!) o nazwie Miradouro de Santa Luzia. To chyba jedno z moich ulubionych miejsc i mam do niego ogromny sentyment, bo dość często tamtędy przechodziłam te cztery lata temu, mieszkając w Portugalii.
Miejsce otulają piękne bukiety różowych kwiatów (powinnam powiedzieć kwiatów w kolorze -MAGENTA – jak na grafika przystało) i mały kompleks parkowy, gdzie można przysiąść i oczywiście zjeść po raz kolejny… Pasta del Nata. 🙂
Zaraz obok zobaczycie najpiękniejsze okno w całej Lizbonie z niesamowitym ornamentalnym zdobieniem. Jeśli zdjęcie niżej robi na Tobie wrażenie, to zdradzę Ci, że na żywo wygląda to jeszcze lepiej. Sto razy lepiej.
Kilka kroków dalej – cały czas mówimy o tej samej okolicy Alfamy – znajdziemy coś dla wszystkich fanów INSTAGRAMOWYCH atrakcji. Jest tam pewien bardzo „instagramowy” mural, przedstawiający historię Lizbony w komiksie. to miejsce znajduje się w okolicy Rua Norberto de Araujo i co zabawne – po drugiej stronie muralu, w tym samym tunelu, znajduje się… uwaga, uwaga… płatna toaleta publiczna 🙂 Niezbyt ciekawe połączenie, ale mural zdecydowanie warto zobaczyć.
2. SINTRA
O Sintrze już Wam opowiadałam. To była jedna z wycieczek, których nie zapomina się do końca życia. Wiedziałam, że muszę tam wrócić i przeżyć tą przygodę jeszcze raz. Piękne pałace, górzyste tereny, widoki zapierające dech w piersiach – to tylko kilka z zalet tego magicznego miejsca. Tym razem miałam szansę ponownie je odwiedzić i nadrobić to, czego wcześniej nie odkryłam. Okazało się, że to nieodkryte było jeszcze piękniejsze i tak bardzo się cieszę, że udało mi się tu wrócić.
Dzięki temu, że byłam w tym mieście dwa razy i za każdym razem widziałam różne rzeczy, teraz już wiem, że wybierając się do Sintry, TRZEBA KONIECZNIE ZOBACZYĆ:
PAŁAC MONSERRATE
To najpiękniejsza atrakcja miasta, a o dziwo najmniej popularna wśród turystów. Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że jest oddalona nieco dalej od pozostałych atrakcji. Ja się bardzo cieszę, że to miejsce nie jest aż tak popularne, bo dzięki temu nie było kilometrowych kolejek (jak np. przed Pałacem Pena). Nie było również tłumów w środku, więc można było robić cudowne zdjęcia i delektować się ciszą i spokojem. Myślę, że śmiało mogłabym porównać to miejsce do mojego małego RAJU.
Pałac jest wzorowany na stylu arabskim, wszędzie zobaczymy zdobienia, złocenia i przepiękne ornamenty. Architektura to był jakiś obłęd! Różowy sufit był chyba jednym z najpiękniejszych sufitów jakie w życiu widziałam! (przepraszam- MAGENTOWY sufit) 🙂
Oprócz samego pałacu, ogromne wrażenie robi też kompleks parkowy w okolicy…
QUINTA DA REGALEIRA
To taka bardziej mroczna i tajemnicza atrakcja Sintry, trochę w innym klimacie – bardzo wplecionym w naturę. Dominujące szarości, jaskinie i wieże, potęgują tak naprawdę to uczucie tajemniczości i jakiejś wyższości. Najciekawszym obiektem jest jedna ze studni nazwana… STUDNIĄ WTAJEMNICZENIA (naprawdę tak się nazywa). Odważyłabyś się zejść na dół?
ZAMEK MAURÓW/ PAŁAC PENA
Jako trzecią atrakcję wybrałabym coś z najbardziej polecanych miejsc, np. Zamek Maurów, które przypomina trochę ciągnący się w siną dal – chiński mur. Ma jedne z najpiękniejszych widoków, ale mam do niego małą uwagę – to miejsce jest naprawdę wysoko położone, a mury miejscami sięgają najwyżej do połowy ud. Nie jest to odpowiednia rozrywka dla osób z lękiem wysokości. Mieliśmy w składzie osobę, która nie była w stanie przejść całego szlaku wycieczkowego właśnie ze względu na tą przypadłość, dlatego warto mieć to na uwadze, jeśli wybierasz się w większym gronie.
Pałac Pena jest chyba najbardziej kolorowym miejscem w całej Sintrze. W tym roku go sobie jednak odpuściliśmy ze względu na ogromną kolejkę, tłumy i wysokie ceny – pałac jest najdroższą atrakcją, a według mnie – wcale nie najpiękniejszą. Pisałam Wam o nim wcześniej. Bardzo ładnie prezentuje się z zewnątrz, za to wewnątrz już tak nie zachwyca.
Jeśli mielibyście odwiedzić tylko jedno miejsce w Sintrze, to bez wątpienia powiedziałabym: „Pałac Monserrate”.
3. PLAŻA COSTA DA CAPARICA
Wycieczki, wycieczkami – ale ważny jest też relaks nad wodą. I jeśli chodzi o ciekawe plaże w okolicy Lizbony, to sprawa może być bardzo indywidualna. Ja opowiem Wam o mojej ulubionej plaży Costa da Caparica. To miejsce jest dla mnie bardzo wyjątkowe. Plaża jest ogromna, fale sięgają bardzo daleko. Można tu znaleźć muszelki, rozgwiazdy, małe kraby i tym podobne. Można też posufrować. Dotrzemy tu na dwa sposoby – autobusem – albo promem i autobusem. I tą drugą opcję polecam Wam szczególnie. Taki rejs jeszcze bardziej podsyca ciekawość i ekscytację, związaną z podróżą.
Oprócz samego plażingu, możemy tu wypić bardzo dobre MOHITO i zjeść smażoną rybkę.
Jeśli takie duże plaże Was jednak nie kręcą i wolicie coś bardziej klimatycznego i mniejszego, ciekawą alternatywą jest inna plaża o nazwie Praia da Rainha w mieście Cascais. Znajdziemy tam też o wiele więcej straganików z pamiątkami i bibelotami.
Ach ta Lizbona…
Lizbona jest i będzie dla mnie zawsze takim wyjątkowym miejscem. Jeśli macie możliwość wybrać się tu na wakacje, albo jeszcze lepiej na Erasmusa – bierzcie bez wachania! To naprawdę miejsce jedyne w swoim rodzaju, pełne pluszowych sardynek i kolorowych kafelków. Pełne ciepłych i otwartych ludzi oraz najpiękniejszych wspomnień. Musicie tu być chociaż raz w swoim życiu!
Jeśli masz jakieś pytanie odnośnie tego miasta, pytaj śmiało! Gdybyś miała okazję, wybrałabyś się do takiego miasta? Co Ci się spodobało szczególnie? Będzie mi miło jak udzielisz się w komentarzu ze swoją własną, szczerą opinią na ten temat! 🙂
erasmusLizbonapodróżesintrawakacjewycieczka