Siedzę właśnie zawinięta w burito pod kocem, popijając ciepłą kawę w moim nowym, tropikalnym kubku i piszę do Ciebie o kilku wspomnieniach, które były bezcennymi doświadczeniami na Majorce.
Ach ta Majorka. Wyobraź sobie, że tak nam się udało wstrzelić z tą wyprawą, że SZOK. Tydzień przed naszym przylotem były ogromne burze i powodzie. Tydzień po – kolejne burze i strajki śmieciowe. Chyba mieliśmy niebywałego FARTA i raczej polecam wybierać inny miesiąc niż wrzesień na takie wyprawy.
Wakacje w Hiszpanii to nie był nasz pierwszy raz. Pisałam Wam wcześniej o tym jak fajnie zorganizować plan wycieczkowy w mieście Alicante.
MAJORKA – WYOBRAŻENIA vs RZECZYWISTOŚĆ
Wyobrażałam sobie te wakacje na Majorce zupełnie inaczej. W głowie miałam wizję na szalone imprezy w stolicy Palmy, zwiedzanie najdzikszych zakątków plaż – najlepiej codziennie inna. Ale wiecie co? Jak zajechaliśmy na miejsce i zameldowaliśmy się w hotelu, poczułam po raz pierwszy od bardzo dawna taki błogi relaks i pomyślałam, że właściwie to wcale nie muszę realizować wszystkich tych planów, które miałam w głowie. To chyba jedna z najlepszych lekcji, jakie wyciągnęłam z tych wakacji. CZASAMI lepiej odpuścić sobie wszystkie plany i posłuchać tego, co nam mówi serducho. Zastanowić się, na co tak NAPRAWDĘ mamy ochotę. Wakacje to może być bardzo intensywny i wyczerpujący czas wycieczek i zwiedzania, albo czas odpoczynku, relaksu i nie przemęczania się. 🙂 My postawiliśmy na to drugie.
Z tego powodu zdarzyło mi się nie brać na przykład aparatu czy telefonu na plażę. W głowie miałam wyobrażenie, że zrobię mnóstwo zdjęć z moim wakacyjnym flamingiem, a ostatecznie wyszło ich tylko kilka, bo po prostu zamiast robić fotki – wolałam popływać. Zostawić w hotelu wszystkie zbędne rzeczy, wziąć tylko ręcznik, materac i… wypoczywać…
Ostatecznie dużo odpuściliśmy sobie na Majorce, ale kilku rzeczy nie mogliśmy sobie odmówić. I Wam też radzę ich sobie nie odpuszczać, jeśli kiedykolwiek wybierzecie się na Majorkę. 🙂
Gdzie się zatrzymaliśmy na Majorce?
Długo, oj bardzo długo myślałam nad tym gdzie się zatrzymać. Ostatecznie wybór padł na dzielnicę, znajdującą się niedaleko stolicy Palmy, czyli EL ARENAL. Jest to miejsce z przeważającą ilością niemieckich turystów, więc niech Was nie zdziwią liczne niemieckie karaoke na plaży i obsługa hotelowa, mówiąca w tym języku.
Wybraliśmy tą część wyspy z jednego, prostego powodu – nie wynajmowaliśmy samochodu na Majorce. Zamierzaliśmy poruszać się tylko i wyłącznie komunikacją miejską. Dlatego EL ARENAL okazało się być dla nas idealne. Jest położone niedaleko lotniska, plus znajduje się blisko stolicy, z której można się dostać łatwo praktycznie w każde miejsce na wyspie.
Sama dzielnica EL ARENAL jest bardzo turystyczna. Rozciąga się tu ogromna plaża aż do samej stolicy. Obok wije się długi deptak, a sama ulica wypełniona jest sklepikami z pamiątkami, restauracjami i knajpkami. Oczywiście nie muszę wspominać, że artykuły spożywcze były tu dwa razy droższe niż w sklepach dwie ulice dalej od plaży. 🙂 Ale sklepy to oddzielny temat. Na większe zakupy polecam market o nazwie EROSKI.
El Arenal jest zatem miasteczkiem spokojnym, kolorowym i jednocześnie tętniącym życiem. W środku dnia można było spotkać tu wiele rodzin z dziećmi, ale też mnóstwo zakochanych par. Nocą wychodziły grupki chłopaków i dziewczyn, świętujących swoje kawalerskie i panieńskie wieczory. Wydaje mi się, że to miejsce świetne dla każdego!
5 RZECZY DO ZROBIENIA NA MAJORCE
Jeśli miałabym polecieć jeszcze raz na Majorkę, są pewne rzeczy które powtórzyłabym bez chwili zwątpienia. I poleciłabym je każdemu bez wyjątku. Pięć najważniejszych rzeczy do zrobienia na Majorce:
1. Przejechać się kolejką do Soller i stanąć na końcu wagonika
Drewniana kolejka to ikona Majorki – często pokazywana na różnych plakatach, grafikach i zdjęciach. Kursuje nieprzerwanie od ponad stu lat na trasie: Palma- Soller. Wchodząc do jednego z wagonów – dosłownie przenosimy się w czasie. Wszystko jest takie „vintage”.
Nie bez powodu jest to punkt pierwszy na mojej liście. Tą podróż zapamiętam chyba do końca swojego życia. I to tylko dlatego, że wpadliśmy na pomysł, że w trakcie podróży staniemy sobie na samym końcu ostatniego wagonu. Jest tam mały tarasik, gdzie można spokojnie wyjść w trakcie podróży i podziwiać wszystkie mijane krajobrazy. Zupełnie inaczej oglądało się te wszystkie widoki z końca kolejki, a zupełnie inaczej ze środka wagonika.
Sceneria zmieniała się dość szybko i raz mijaliśmy ogromne pola i łąki, by zaraz potem wkroczyć do dzikiego lasu i zobaczyć zapierający dech w piersiach widok gór. Ta wycieczka działała na wszystkie możliwe zmysły człowieka. Wkraczając do lasu, czuło się bardzo wyraźnie zapach drzew.
Chyba największe wrażenie wywołał na mnie tunel znajdujący się w jednej z wysokich gór, przez który przejeżdżaliśmy ponad 7 minut. Tyle czasu w kompletnej ciemności, gdzie powietrze jest ciężkie, stoisz od krok od przepaści, nie widzisz nic oprócz jasnego, białego światełka na końcu tunelu. Balibyście się?
2. Wypić sok pomarańczowy z lodami w Soller
Drewniana kolejka dojeżdża do miasta zwanego Soller. To małe i bardzo urokliwe miejsce, ale jest tu coś, co koniecznie musicie zrobić, a dokładnie spróbować pewnego napoju, który nazywa się…
Orange do Soller.
Możemy go zakupić praktycznie w każdej restauracji. Jest to sok pomarańczowy, robiony z pomarańczy, lodów i bitej śmietany. To chyba jeden z najbardziej orzeźwiających napojów jakie kiedykolwiek piłam.
3. Zjeść ziemniaczane pączki w Valldemossie
Cocas de patata to znowu tradycyjna potrawa tym razem z miasteczka o nazwie Valldemossa. Samo miasteczko wydaje się być jeszcze piękniejsze od Soller. Klimatyczne uliczki dają o sobie znać na każdym kroku. Oprócz tego strasznie rzucały mi się w oczy piękne, jaskrawo kolorowe okiennice (nie wiem czemu, ale głównie zielone) i małe kolorowe tabliczki z rysunkami świętych. Do miasteczka możecie spokojnie dojechać autokarem z Soller lub z samej stolicy – Palmy.
Wracając do pączków – generalnie nie przepadam za tego typu wyrobami w Polsce, bo są dla mnie za słodkie, ale te przysmaki z Valldemossy były po prostu idealne. Takie w sam raz. Ziemniaków tam w ogóle nie czułam. Dla mnie to pyszna bułeczka posypana cukrem pudrem. Może dla samej buły bym nie przyjechała, ale klimat miasta idealnie uzupełnił naszą wycieczkę.
4. Przejechać się rowerami po wyspie
Możesz wybrać rowery albo skutery, hulajnogi czy jeszcze inne maszyny (jest tego dużo). Na Majorce jest mnóstwo pięknych tras rowerowych. My wybraliśmy tą najbliżej nas, która prowadzi z El Arenal do Palmy, czyli stolicy. Jechaliśmy praktycznie non stop przy samej plaży, w otoczeniu pięknych palm, chatek i latających nieopodal lotniska samolotów. W pewnym momencie – kiedy palma rosła na palmie – myślałam, że przeniosłam się na jakieś Miami Beach, że to już nie Hiszpania.
Samo wypożyczenie roweru kosztuje około 7 euro za dzień (choć pewnie jeszcze zależy od miejsca). Jest mnóstwo ciekawych tras rowerowych, jakie oferuje Majorka. Ta, którą wybraliśmy, była bardzo spokojna i płaska, gdzie ponad 70% to wydzielona droga rowerowa.
Zdecydowaliśmy się na rowery całkiem przypadkiem, poranna pogoda była kiepska, a my, czując się przejedzeni hotelowym bufetem, postanowiliśmy wprowadzić trochę ruchu do naszej codzienności. Okazało się, że poranne zachmurzenie było jedną wielką zmyłą, a dzień okazał się przepiękny. Spontaniczny pomysł stał się niezapomnianą przygodą i jednym z najlepszych dni na Majorce!
5. Podryfuj na materacu.
W EL ARENAL, czyli tam, gdzie mieszkaliśmy – kiedy tylko wschodziło słońce, wszyscy zbierali się z materacami, kołami i po prostu dryfowali po spokojnym morzu. Płytka woda ciągnęła się przynajmniej przez dobry kilometr wgłąb, co sprawiało, że ludzie z kolorowymi materacami rozsiani byli po całej plaży. Bardzo fajnie to wyglądało, takie kolorowe plamki naokoło. Przez to, że płytka woda była na tak dużym obszarze – łatwiej było znaleźć kawałek plaży dla siebie. W wodzie na materacu było o wiele więcej miejsca niż na piasku. No i nie było tych natrętnych sprzedawców napoi, ręczników plażowych i miliona innych niepotrzebnych rzeczy.
W pewnym momencie braliśmy ze sobą tylko ręczniki i klucz do pokoju, zostawialiśmy je na brzegu i dryfowaliśmy jak rozbitkowie na pięknej lazurowej wodzie. Nie wspominając już o tym, że temperatura samej wody bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Mogliśmy tak spędzić cały dzień do samej kolacji. 🙂
MAJORKA- co sobie odpuściliśmy?
Odpuściliśmy sobie praktycznie większość ukrytych, dzikich plaż. Głównie z powodu ciężkiego dojazdu autobusami. Jeśli jednak jesteście chętni przemieszczać się samochodem – polecam Wam zobaczyć plażę Calo dos Moro i Alcudia.
Z tego samego powodu, czyli utrudniony dojazd, odpuściliśmy sobie park BOTANICACTUS – czyli park pełen kaktusów.
Ostatecznie niczego nie żałujemy. Ważne jest, żebyście sobie zadali na wakacjach podstawowe pytania: Czy chcę jeździć i zwiedzać czy może wolę odpoczywać i leżeć na plaży? My odczuliśmy w ciągu tych ostatnich dni niedostatek dryfowania na materacach, więc odpuściliśmy sobie ponad 3 godzinne jazdy autobusem w jedną stronę i zamiast tego więcej czasu spędziliśmy na plaży koło naszego hotelu.
ZA CZYM BEDE TĘSKNIĆ?
Chociaż te kilka dni były chyba najbardziej beztroskimi dniami w całym roku 2019 i wyleżałam się na plaży tyle, ile mogłam, to czuję, że będę tęsknić za tą turkusową, czystą wodą, zapierającymi dech w piersiach zachodami słońca i palmami… Palmy w Hiszpanii są zawsze takie… idealne.
Byliście kiedykolwiek na Majorce? Wybieracie się? A może macie swoje własne 5 rzeczy do zrobienia na Majorce?
Chciałabym Was poprosić, abyście podali w komentarzu swoje ulubione wakacyjne miejsce i dlaczego je wybraliście. Stwórzmy razem małe wakacyjne inspiracje podróżnicze <3
No tags