Nie mogę uwierzyć, że od naszego ślubu minęło już ponad pół roku! W głowie mam ciągle żywe wspomnienia. Zupełnie jakby to było wczoraj. Wydaje się, że to przecież tylko jeden dzień, a tyle było przygotowań. Całą listę zadań publikowałam Wam ostatnio na blogu w formie do druku.
Nie muszę Wam chyba mówić, że byłam dość…
upartą Panną Młodą…
Taką, która chciała to całe wesele przeżyć po swojemu. Wymyśliliśmy kilka własnych, nietradycyjnych punktów ceremonii. Niektóre z nich okazały się być dość trudne do wykonania, ale NIE niemożliwe!
Jesteście ciekawi?
To chyba wypadałoby zacząć od tego, że sama ceremonia była nietradycyjna.
Braliśmy ślub mieszany w kościele katolickim (ja jestem wiary katolickiej, mąż prawosławnej). Sam ten fakt przysporzył nam trochę dodatkowej roboty papierkowej. Jeśli jesteście ciekawi, opiszę Wam to kiedyś. W tym momencie skupię się jednak na takich ogólnych tradycjach (przynajmniej w województwie podlaskim), z których postanowiliśmy świadomie zrezygnować. Dowiecie się również jaki efekt nam to przyniosło.
Czy były problemy? Czy wszystko się udało?
Sprawdźmy razem!
Poniżej znajdziecie 5 ślubnych tradycji, z których zrezygnowaliśmy z czystym sumieniem!
Wszystkie zdjęcia w dzisiejszym wpisie są autorstwa naszej niezastąpionej: Madaleny Mizery.
1. Szykowanie się Państwa Młodych we własnym mieszkaniu
Jedną z tradycji, która pomału przechodzi do lamusa – jest szykowanie się do ślubu we własnym mieszkaniu. Rodzice sprzątają cały dom, przyjeżdża kamerzysta z fotografem.
To piękny pomysł na to, żeby uchwycić na filmie lub zdjęciach – ostatnie wspomnienia z domu, w którym się wychowaliśmy. Piękny dla kogoś – kto ma duży i ładny dom. Mój własny dom rodzinny jest dość mały i zagracony. Nie wyobrażam sobie nawet, żeby zmieściło się w nim tyle osób na raz: rodzice, ja, kamerzysta, fotograf, świadkowa… i tak dalej. Podobnie sprawa wyglądała u męża.
Dlatego zdecydowaliśmy się, że każde z nas będzie miało przygotowania w oddzielnym pokoju hotelowym, koło sali weselnej. W ten sposób mieliśmy do dyspozycji piękne, minimalistyczne wnętrza, z dużymi oknami, co dawało nam mnóstwo pięknego, naturalnego światła w pomieszczeniu. Pozbyliśmy się też problemu zbędnych przedmiotów, które odwracałyby uwagę, gdzieś w tle zdjęcia.
Inną sprawą było to, że podczas przygotowań nie było z nami naszych rodziców, co oszczędziło mi dodatkowych stresów. Moja mama potrafi zwykłymi pytaniami sprawić, że zaczynam się nakręcać jak korbka, a zaraz potem łatwo mi zacząć panikować. Zdałam sobie sprawę, że im mniej ludzi wokół mnie tego dnia przed samym ślubem, tym lepiej.
Oczywiście, jak możecie się domyślić, nie było najmniejszych problemów z realizacją tego pomysłu. Sala weselna udostępniła nam pokoje, a rodzice, chcąc nie chcąc, musieli się zgodzić z nasza decyzją.
Żadne z nas nie żałowało tego pomysłu i w zasadzie polecam to rozwiązanie każdemu, kto zastanawia się czy jego mieszkanie na pewno będzie dobrym pomysłem na przygotowania ślubne.
Wiem, że niektórzy decydują się również na wynajęcie na jedną noc całego apartamentu w bloku. Dla nas korzystniej było jednak wynająć pokoje w miejscu, w którym odbywała się impreza, chociażby po to, żeby mieć pod kontrolą przebieg dekorowania sali.
2. Pan młody wychodzi po Pannę Młodą
Miałam takie marzenie, które nie było takie proste, jak mi się zdawało na początku.
Bardzo chciałam, żeby mój przyszły mąż zobaczył mnie w sukni ślubnej dopiero w kościele, przed ołtarzem, nie wcześniej. W momencie, kiedy będzie mnie brał za żonę.
Okazało się to dość problematyczne z kilku powodów:
- oboje mieliśmy przygotowania w tym samym miejscu
- musieliśmy być w kościele o różnych porach i jechać oddzielnym transportem
- musieliśmy podpisać oddzielnie dokumenty w kancelarii – przed samą ceremonią
Przy ostatnim punkcie mieliśmy lekki problem nie tylko z naszej strony. Dzień przed ślubem ksiądz nie bardzo był przychylny na mój pomysł. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować.
I wiecie co?
To była najpiękniejsza decyzja jaką mogłam podjąć. Jeszcze nigdy nie widziałam takich emocji na twarzy mojego męża jak właśnie w dniu ślubu, kiedy zobaczył mnie w sukni przed ołtarzem. To był najbardziej wzruszający dla nas moment, który przez tą małą decyzję stał się jeszcze bardziej podniosły i magiczny.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto postarać się dla takiej małej sprawy – odpowiadam, że ZDECYDOWANIE WARTO!
3. Państwo Młodzi jadą razem autem do ślubu
Od czego tu zacząć… Jak się zapewne już domyślacie, po przeczytaniu ostatniego punktu – nie było u nas ani autem ani RAZEM. Mój mąż owszem pojechał do kościoła samochodem, ale… beze mnie. Ja wyjechałam zaraz po nim, z tego samego hotelu, tylko że zamiast samochodu, zabrałam świadkową, kamerzystę i fotografa do…
londyńskiego, czerwonego, piętrowego AUTOBUSU.
Teraz chwila wyjaśnienia.
Naszym motywem przewodnim była PODRÓŻ. Staraliśmy się nawiązać możliwie jak najwięcej do tego tematu. Przykładem są chociażby nasze zaproszenia ślubne. Pomysł z autobusem wpadł mi do głowy w zasadzie przypadkiem. Pomyślałam, że skoro mieszkamy na co dzień w Londynie, fajnie byłoby nawiązać do tego w pewien sposób.
Stąd właśnie wziął się plan na czerwony autobus, który zawiezie najpierw mnie i świadkową do ślubu, a później nas, czyli Państwa Młodych i większość gości spod kościoła na miejsce imprezy.
W samym Londynie, takie wynajmowanie czerwonego autobusu na wesela to standard. Nic nadzwyczajnego. W Polsce jednak już ma się sprawa trochę inaczej. Raczej nie spotkałam się z takim pomysłem wcześniej.
To zadanie było o tyle trudne, że w naszym rodzinnym mieście, Białymstoku, nie było możliwości wynajęcia takich pojazdów. Na szczęście nie musieliśmy ich sprowadzać z samego Londynu, wyręczyła nas Warszawa, która takie pojazdy ma w swojej ofercie do wynajęcia. 🙂
4. Pan Młody idzie do ołtarza z Panną Młodą
A z tyłu za nimi świadkowie.
Tak zazwyczaj tradycyjnie wygląda przebieg ceremonii w Polsce. Tym razem wybrałam tradycję… w wersji amerykańskiej, czyli takiej, gdzie ojciec Panny Młodej prowadzi ją pod ołtarz do Pana Młodego.
Nie ukrywam, że wiązało się to z poprzednimi punktami, czyli tym, że Pan Młody ma mnie zobaczyć dopiero w kościele. To był jeden z najważniejszych punktów (zaraz po złożeniu przysięgi). Wiecie, wszyscy wstają, w tle rozbrzmiewa śpiewane na żywo „Ave Maria”, idą dzieci z kwiatkami, a potem ja z moim tatą.
To było niesamowite uczucie móc pokazać się mężowi w sukni ślubnej właśnie w taki sposób. Nie w domu, nie w hotelu, nie w samochodzie czy w kancelarii u księdza. To był pierwszy moment, kiedy mnie taką zobaczył i jego wyrazu twarzy nie zapomnę nigdy w życiu.
Inna sprawa, że sam rytuał odprowadzenia przez mojego tatę – był dla mnie dość ważny. Miałam baaaardzo wiele obaw z tym związanych. Mój tato bywa kapryśny i trzymał mnie w niepewności niemal do ostatniej chwili. Ostatecznie jednak mnie nie zawiódł, a nawet był bardzo dumny, że mógł się podjąć tego zadania.
5. Błogosławieństwo rodziców w dniu ślubu
Błogosławieństwo to taka, wydaje mi się, dość ważna tradycja. Zazwyczaj dawane jest ono w samym dniu ślubu, kiedy Pan Młody przychodzi po Pannę Młodą. Chwila jest bardzo doniosła i osobista.
No właśnie.
Osobista.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak wiele par decyduje się kręcić ten moment z kamerzystą. Wszystko robi się takie sztuczne i nerwowo wyrecytowane. Nie lepiej zachować ten moment dla siebie?
Nasze błogosławieństwo odbyło się wieczór przed ślubem, bez żadnych dodatkowych par oczu. Było sentymentalnie i wzruszająco. A my mieliśmy następnego dnia o jeden stres mniej!
Ciekawa jestem jak Wam się spodobała taka forma postu. Na tematy ślubne uwielbiam się rozpisywać i na pewno jeszcze będę do nich wracała. Mam całą masę pomysłów na posty, spisane w moim zeszycie!
Inne części z tej serii, które już pojawiły się na blogu i mogą Cię zaciekawić to:
– Jak zorganizować wesele? – 111 rzeczy do zrobienia przed ślubem
– Sesja narzeczeńska – jak ciekawie wykorzystać zdjęcia?
– Zaproszenia ślubne w motywie podróży
– PLANOWANIE WESELA – od czego zacząć?
A z jakimi nietradycyjnymi elementami ślubu Wy się spotkaliście? A może macie jakiś własny pomysł ślubny, jakiego jeszcze w ogóle nie było? Koniecznie podzielcie się przemyśleniami i tym, co widzieliście na innych imprezach! 🙂
5 ślubnych tradycjikreatywne weseleniestandardowa panna młodanietradycyjne weselenietradycyjny śluborganizacja weselapanna młodaślubtradycje ślubnewesele